Szpital, 30.10.2014
15:03
Drogi pamiętniku. Dzienniku. Kolego.
Chyba muszę ci opowiedzieć, co się ze mną działo, co nie? Od czego zacząć? Chyba od początku...
Wczoraj, czyli w środę, kończyłem lekcje po piętnastej. Opuściłem szkołę w paskudnym nastroju. Dostałem dwie kolejne banie - tym razem z angielskiego i matematyki. Jakby te dwa przedmioty miały mi się kiedyś przydać w życiu... Uważam że one akurat nie musiały być szlifowane przez osoby, które umiały już się komunikować z ludźmi oraz liczyć rachunki.
Nie chciałem wracać do domu. Musiałem zająć czymś swoje myśli - najlepiej Howardem, który już parę godzin wcześniej wrócił do domu. Postanowiłem wrócić do mieszkania tylko po to, aby się wyszykować. Chciałem, aby mój własny nauczyciel stracił dla mnie głowę!
Po przygotowaniu się na spotkanie skręciłem w boczną uliczkę. Była ona zwykła - brudna, śmierdząca. Stary, szary kontener i mnóstwo potłuczonych wokół niego zielonych butelek.
Do domu Howarda miałem ładne parę kilometrów. Chciałem z nim porozmawiać. Przez bardzo długi okres czasu byłem wręcz szczęśliwy. Nicolas się mną nie interesował. Ani razu nie musiałem zadowalać nikogo. Sądziłem że szczęście mnie już nie opuści: że pójdę do Howarda i spędzę z nim przyjemne popołudnie.
Nie było mi to dane. Tak. Zostałem napadnięty... Ale wróćmy do początku...
Po przygotowaniu się na spotkanie skręciłem w boczną uliczkę. Była ona zwykła - brudna, śmierdząca. Stary, szary kontener i mnóstwo potłuczonych wokół niego zielonych butelek.
Do domu Howarda miałem ładne parę kilometrów. Chciałem z nim porozmawiać. Przez bardzo długi okres czasu byłem wręcz szczęśliwy. Nicolas się mną nie interesował. Ani razu nie musiałem zadowalać nikogo. Sądziłem że szczęście mnie już nie opuści: że pójdę do Howarda i spędzę z nim przyjemne popołudnie.
Nie było mi to dane. Tak. Zostałem napadnięty... Ale wróćmy do początku...
Przeklinając cały świat, wkroczyłem do domu. Zdziwiony zauważyłem że matki nie było. Nigdzie !
Było mi to na ręke. Gdzieś w środku mnie czułem żal. Nie nienawidziłem matki. Nie Byłem pewny, gdy ją kochałem, ale na pewno nie życzyłem jej niczego złego. Współczułem jej.
Oczywiście do czasu, aż zaczęła mnie sprzedawać Nicolasowi.
Szybko wbiegłem na górę, przeskakując po dwa stopnie na raz. Wszedłem do sypialni i natychmiast się rozebrałem. Zupełnie nagi dreptałem po pokoju, szukając ubrań. Podkradałem ich coraz więcej matce, aż wreszcie miałem całe ,,zestawy" poukrywane w swoim zapyziałym królestwie.
Mając już wszystkie potrzebne części garderoby, ruszyłem do garderoby. Marzłem ale zwracałem na to uwagi. Po paru godzinach męczenia się w za wąskich, ciasnawych butach moje stopy uwielbiały chłód bijący z podłogi.
Wślizgnąłem się do kabiny prysznicowej, odkręcając wodę. Uniosłem głowę i powoli się obróciłem wokuł własnej osi, oblewając swoje ciało ciepłą wodą. Sięgnąłem po żel pod prysznic, zastanawiając sie, który wybrać. Tym razem padło na ,,pomarańczowy". Pachniał dziwnie. Niby owocami, a jednak wyczuwałem też jakieś mleko. Dziwne połączenie.
- Przynajmniej będę smakowity - wymruczałem i zaatakowałem swoje ciało żelem, zawizięcie szorując. Chciałem cudownie pachnieć, aby zawrócić sobą Howardowi w głowie!
Wdychając upajający zapach, zabrałem się za mniej przyjemną część... Golenie się.
Z praktycznie namacalną odrazą chwyciłem nową maszynkę do golenia. Przez moment siłowałem się z plastikowym ,,czymś" na główce jednorazówki, zastanawiając się, po jaką one są cholerę. Zrozumiałem w momencie, gdy mocnym szarpnięciem pozbyłem się tego ,,ochraniacza" i przeciąłem sobie palec wskazujący. Au
Powoli i zdecydowanie ostrożniej zacząłem pozbywać się zbędnego owłosienia w miejsach wcześniej namydlonych. Trwało to dość długo, bo uważałem, by sie znowu nie skaleczyć. Wyobraziłem sobie Howarda klęczącego przede mną i całującego tę miękką, gładką skórę. Nie mogłem pozwolić na jakiekolwiek ślady, ranki i strupy!
Po owłosieniu intymnym przyszedł czas na ręce. Tak, wciąż były na nich ślady po żyletkach. Howard ich nie zauważył. Za każdym razem, gdy do niego przychodziłem, miałem na sobie rękawiczki. Nigdy nie pozwalałem mu ściągać ich i - aby nie wzbudzać podejrzeń - pończoch.
Musiałem przyznać jedno - naprawdę lubiłem się przebierać. To nie tak, że chciałem być kobietą. W żadnym razie! Nie umiałem tego wyjaśnić samemu sobie. Z jednej strony wzdychałem z rozpaczą, patrząc na patyki pozbawione mięśni, czyli ramiona, a z innej pragnąłem wyglądać niesamowicie, by zawrócić nauczycielowi w głowie. Odkryłem już że go podniecały damskie fatałaszki nie na ponętnych kobietach... a na chętnych mężczyznach.
Po prysznicu usiadłem na podłodze, wcześniej ścieląc na niej ręcznik. Nasmarowałem się mleczkiem do ciała o cudownym słodkim zapachu, który idealnie komponował się z zapachem żelu.
Gdy byłem już suchy, zacząłem się ubierać. Ciemne pończochy - kabaretki z małymi oczkami, wykończone koronką do połowy ud. Uwielbiałem, kiedy Howard zachaczał zębami o tą koronkę, by z niej ,,strzelić" i zostawić na mojej nodze czerwony ślad tylko czekający na to, aż mężczyzna obsypie go pocałunkami.
Siateczkowe figi do kompletu. Też były wykończone koronką, jednak tutaj problem stanowił sam fakt, iż była to bielizna dla kobiety, a nie nastolatka z penisem i workowatym dodatkiem. Może i nie byłem tak ,,świetnie" wyposażony jak Howard czy niektórzy klienci, ale i tak było mi diabelnie ciasno. Pocieszałem się myślą, iż już za godzinę ich na sobie mieć nie będę...
Ubrany - na wierzch założyłem workowate spodnie, trampki (aby nie zniszczyć pończoch, nie zapomniałem także o skarpetkach) i zwykły t-shirt. Po zerknięciu na pogodę za oknem dodałem do tego szeroką wypłowiałą bluzę.
Podszedłem do lustra. Chwyciłem pęsetę, już marszcząc brwi. Przybranie neutralnego wyrazu twarzy było cholernie trudne, jednak zależało mi na pozbyciu się zbędnych brwi. Na szczęście, nie musiałem godzinami stać w łazience, aby nadać brwiom ładnego kształtu.
Byłem całkiem zadowolony z efektu. Po dodaniu odrobiny tuszu do rzęs - tylko po to, by je wydłużyć - i nałożeniu błyszczyka na wargi byłem gotowy. Byłem najwspanialszym prezentem jaki mogłem dac Howardowi. Tak, chciałem mu dać samego siebie. Gorzej, że prezent nie został dostarczony...
Po raz ostatni przeczesałem włosy do tyłu. Oczywiście, już po chwili opadały mi na wszystkie strony niczym kurtyna, co mi się bardzo podobało. Położyłem na czubku głowy dłoń i jeszcze bardziej potargałem swoje loki.
Złapałem pamiętnik i upchnąłem go do kieszeni bluzy. Nie było łatwo go wsadzić, ale przynajmniej miałem pewność, że go nie zgubię.
Nie zamykając drzwi na klucz, radośnie poczłapałem w stronę dzielnicy Howarda. I niefortunnie skręciłem właśnie w tę uliczkę, w którą nie powinienem był się zapuszczać.
-Ej, to nie jest przypadkiem ta szmata?
Natychmiast znieruchomiałem patrząc na idących z naprzeciwka nastolatków. Samuel i jeden z jego nowych znajomych, Quinn.
Przepraszam, przyjacielu.
Nie mogę dalej o tym pisać. Źle się czuję. Na samą myśl o tym, co zrobili, boli mnie znów całe ciało. Chcę odpocząć. Spać. Znowu. Najlepiej zasnąć... i już się nie obudzić. Oni mi... uświadomili bardzo wiele.
Przepraszam że mnie tak długo nie było ;w; Mam nadzieję że się nie gniewacie na mnie ._. i że ktoś to jeszcze czyta :) następny rozdział spróbuję dać za tydzień!