Homoerotyczne Fantazje

Zbiór opowiadań o tematyce homoerotycznej autorstwa Hexie Niebieskiej

5. Ukojenie. Nominacja

Miłego czytania!




Howard zacisnął dłonie na moich pośladkach, a ja jęknąłem. Nie z przyjemności, a z bólu, jednak mężczyzna zdawał się tego nie dostrzegać. Ugniatał moje dwie półkule, mrucząc pod nosem, że przy mnie będzie musiał zainwestować w viagrę.

Westchnąłem cicho, gdy dłonie mężczyzny powędrowały do przodu, dobierając się do mojego krocza. Sapnąłem głośno, gdy kciuk profesora nacisnął mojego członka. Nie było mi jednak dane dłużej przeżywać te pieszczoty, gdyż nauczyciel rzucił się do rozbierania mnie. Spodnie opadły w dół. Biorąc pod uwagę fakt, że miałem na sobie jedynie troczek i kawałek prześwitującej koronki – byłem praktycznie nagi od pasa w dół.

-Dla mnie się tak przebrałeś? - spytał Howard, dosłownie zrywając ze mnie koszulę. - Doceniam to, i to bardzo, Andrew.

Skinąłem głową, uśmiechając się słabo. Kręciło mi się w głowie od dotyku i słów mężczyzny. Zacisnąłem palce na jego ramionach.

-Dla mojego ulubionego profesora wszystko! - zapewniłem gorliwie, po czym musnąłem językiem usta nauczyciela. - Chociaż nie podoba mi się to, że on wciąż jest ubrany...

-Jak mam się rozbierać, skoro widzę przed sobą nieziemskiego dzieciaka z cudownymi, długimi nóżkami w pięknych obcasach, z wspaniałą twarzyczką, która powinna już teraz się rumienić i otwierać usteczka na mojego kutasa...?

Czar prysł.

Otworzyłem szeroko oczy, przypominając sobie poprzedni wieczór. Zadrżałem. Zacząłem spazmatycznie oddychać, próbując odsunąć się od Howarda. Nie widziałem już mojego nauczyciela, a mężczyzn z poprzedniej nocy.

Wziąłem mały zamach i uderzyłem profesora w kostkę, po czym dosłownie odskoczyłem od niego, prawie się przewracając. Nie mogłem utrzymać równowagi. Miałem przed oczami Stefana. Czułem dotyk nieznajomych mężczyzn, pewnie żołnierzy Nicolasa. Albo jakichś biznesmenów czy polityków. Bałem się. Trząsłem się, wyobrażając sobie, że nagle pojawiają się znajomi Stefana. Że znowu we mnie wchodzą, czerpiąc przyjemność z mojego bólu i upokorzenia.

Czy ja nie byłem szmatą?! Przyszedłem do Howarda tylko po to, aby dać mu dupę?!

Zaśmiałem się z samego siebie. Tak cierpiałem jako dziwka, jednocześnie będąc puszczalską szmatą?!

Nie szczędziłem sobie wulgaryzmów. Obrażałem samego siebie w myślach, zamykając się na cały zewnętrzny świat. Dziwka. Kurwa. Szmata. Lachociąg. Pedał. Ciota.

Nie wiem, w którym momencie upadłem. Nie poczułem bólu kolan. Moje ciało samo zareagowało, dłońmi łapiąc się w ostatniej chwili komody.

Czemu przyszedłem do Howarda? Bo stęskniłem się za mężczyzną, którego tak naprawdę nie znałem? Zaszlochałem. On był dla mnie miły. Dobry. Traktował mnie różnie, ale prywatnie otwarcie mnie pożądał. Flirtował. Kontynuował moje słowne gry... A ja chciałem zeszmacić nie tyle siebie, gdyż w moim wypadku nastąpiło to już wieki temu, ale właśnie Howarda? W dodatku uciekałem od niego, traktując go tak, jakby mnie skrzywdził?! Byłem taki żałosny. Kusić kogoś, a następnie z płaczem uciekać?!

-Przepraszam... - szepnąłem z zamkniętymi oczami. Mówiłem niewyraźnie. - Nie mogę tego zrobić. Przepraszam, przepraszam...

Nagle poczułem oplatające mnie ramiona. Skuliłem się w sobie, jednak już po chwili odetchnąłem, gdy Howard przytulił mnie do swojego torsu. Wbiłem twarz w jego pierś, nagle... uspokojony. Wziąłem głęboki wdech, napawając się zapachem nauczyciela.

-Co się stało?

Nie wiedziałem, co odpowiedzieć. Wyznać prawdę? Milczeć? Zastanawiałem się, co robili w takich chwilach książkowi bohaterowie... i odrzuciłem od razu wszystkie postacie. Miałem być sobą. Miałem być szczery, tak?

-Wczoraj miałem pójść do klienta. Awansowałem, o czym pewnie wiesz, skoro mam także ciebie obsługiwać...

-Przyszedłeś tutaj nie jako Andrew, a jako prostytutka?

Zadrżałem, słysząc te ostre słowa. Pokręciłem głową, zanosząc się przez chwilę głośniejszym płaczem.

-Jestem tu, ponieważ kazałeś mi przyjść... W dodatku tęskniłem. - wyznałem szeptem. Bałem się reakcji Howarda na moje słowa. - Wczoraj w nocy... Powiedz mi, Howardzie. Czy ktoś taki, jak ja... taka kurwa... może zostać zgwałcona?

Uderzenie.

Jęknąłem głośno, nie tyle z bólu, to strachu, gdy pięść profesora powaliła mnie na ziemię. Leżałem na podłodze, skulony, trzymając palce na bolącym ramieniu. Nauczyciel miał ciężką rękę.

-Nazwij się kurwą czy jakimkolwiek innym wulgarnym określeniem, a wyrzucę cię z domu tak, jak stoisz. – zagroził mężczyzna, kucając przy mnie. Zamknąłem oczy, czując, jak mnie podnosił. - Za bardzo cię lubię, rozumiesz? Prywatnie zapominamy o naszych zawodach, jasne? Ja nie jestem twoim profesorem, a ty nie jesteś prostytutką.

-Dobrze. Zapamiętam. - Wtuliłem twarz w pierś Howarda, nie otwierając oczu. Czułem, że mężczyzna gdzieś mnie niósł. Tylko gdzie? - Przepraszam.

-Nie przepraszaj, tylko powiedz wreszcie, co się stało. - zażądał profesor.
Poczułem pod sobą coś miękkiego. Otworzyłem oczy.

Znajdowałem się niewątpliwie w sypialni Howarda. Pomieszczenie było zupełnie pozbawione jakichś śladów właściciela. Przypominało hotelowy pokój: kremowe, ściany, kremowy, miękki dywan pod ciemnymi panelami, ciemne meble, białe zasłony w oknie. Żadnych porozrzucanych ubrań, żadnych ramek ze zdjęciami, żadnych prywatnych przedmiotów.

Łóżko miało twardy, solidny materac. Zamruczałem, gdy Howard pogłaskał moje włosy, siadając przy mnie. Po chwili spochmurniałem, przypominając sobie rozkaz mężczyzny.

-Wczoraj zostałem chyba zgwałcony. - szepnąłem, wbijając wzrok w mleczny sufit.

-Co takiego?! - Nauczyciel był wyraźnie wzburzony, zbliżył się do mnie i poważnie wpatrywał się w moją twarz. Zaczął dotykać całego mojego ciała. - Jak to ,,chyba”?!

-Miałem spotkać się ze Stefanem. W pomieszczeniu było paru innych mężczyzn. Cała grupa... Wchodzili we mnie z dwóch stron. Dwaj używali moich rąk. Paru innych waliło sobie konie, patrząc na moje ciało. - mówiłem grobowym głosem. Zachowywałem się tak, jakbym był podczas seksu; myślami uciekając od bolesnej, przerażającej rzeczywistości.

Ocknąłem się dopiero wtedy, gdy zostałem przygnieciony, wręcz zmiażdżony, przez ciało Howarda. Mężczyzna obejmował mnie mocno, głaszcząc moje włosy.

Wzruszyłem się. Ramiona profesora, silne i twarde, cudownie mnie otulały. Były kojące. Czułem się w nich tak, jakby zniknął cały świat. Byliśmy tylko my dwaj: ja i Howard. Byłem bezpieczny. Nic mi nie groziło. Ramiona mężczyzny mnie chroniły. Zapewniały, że wszystko będzie dobrze.

-To był gang-bang. Zmusili mnie do niego. - szepnąłem, powoli oddychając. - Nie chciałem tego.

-Już nic nie mów, Andrew... - Howard pogłaskał moje ramię, a ja wzdrygnąłem się z przyjemności. - Wydaje mi się, że twój szef wyciągnie z tego odpowiednie wnioski.

-Chciałbym. - Potarłem nosem pierś mężczyzny, a ten zamruczał z przyjemności. - Mogę tu zostać? Nie chcę wracać. Odbierać telefonu od klientów czy...

-Jeszcze nie będziemy dzwonić. Nicolas nie dał nam twojego numeru. Powiedział, że musisz odpocząć.

-To, co robię, jest odrażające, prawda? - spytałem, głaszcząc szyję Howarda.

Nie mogłem przestać go dotykać. Czułem się tak, jakby mój koszmar przemienił się w piękny sen. Albo jakbym wybudził się z przerażającej mary we wspaniałym świecie.

-Bądź już cicho, Andrew. - mruknął mężczyzna. - Zrelaksuj się. Śpij.

Oczy same mi się zamknęły.

***

Szpital 30.10.2014.
Południe

Znowu Cię zaniedbałem, prawda? Wybacz, mój przyjacielu. Szkoła i Howard zabierają mi coraz więcej czasu. Piszę dzisiaj, gdyż pierwszy raz od dawna mam taką możliwość. Działo się bardzo dużo. Opowiem Ci wiele, mój Przyjacielu. Postaram się zachować chronologię. Zaniedbałem i Ciebie, i moje przyjaciółki. Od dwóch tygodni ani razu nawet ich nie dotknąłem. Howard mi wystarczał.

Co się działo po spotkaniu ze Stefanem i tamtymi mężczyznami? Po odwiedzeniu Howarda? Następne tygodnie wyglądały podobnie. No, nie licząc seksu. Tego nie było. Spędzałem z Howardem coraz więcej czasu. Nie było dnia, kiedy nie odwiedzałbym mężczyzny w jego domu. Nicolas wciąż nie przekazał mojego numeru telefonu mężczyznom. Zaproponowałem Howardowi wymianę numerów. Nie zgodził się, tłumacząc swoją decyzję pracą.

Właśnie. Praca. Chociaż od czasu grupowego seksu ze Stefanem i jego znajomymi ani razu nie byłem zmuszany do spotkania z kimkolwiek. Mógłbym kochać się z Howardem, ale on uparł się, że poza pocałunkami mieliśmy nic nie robić. Kazał mi skupić się na nauce.

Dobrze mówił. W połowie października nauczyciel zagroził, że nie poradzę sobie na egzaminach. Lekcje języka angielskiego były dla mnie koszmarne. Pomimo spędzenia w Stanach większości swojego życia, wciąż miałem problemy z gramatyką – podobno miałem dysleksję. Historia, tuż po rozpoczęciu nowych tematów – tym razem wojny secesyjnej (ja się pytam, jaki Howard ma program nauczania?!) - stała się diabelnie trudna. Profesor wciąż trzyma się swoich zasad – byliśmy kochankami (kochankami? Poza jedną nocą i małym obciągankiem tylko się całowaliśmy!) poza szkołą, a w jej obrębie nie miałem nawet prawa dotknąć mojego nauczyciela!

Tak. Howard jest mój. Naprawdę go kocham. Nie licząc jednej kłótni, podczas której on nazwał mnie łachudrą, a ja go debilem, który mnie zafascynował swoim idiotyzmem, ani razu nie zbliżyłem się do wyznania moich uczuć.

Tak. Ja i profesor się kłóciliśmy. Urządzaliśmy prawdziwe awantury. On zapominał o swojej stoickiej postawie i wrzeszczał na całe gardło. Trzaskał drzwiami tak, iż złuszczyła się farba na ścianach. Ja sam zachowywałem się – w moich oczach – bardziej męsko, chociaż niekoniecznie dojrzalej. Mój temperament doprowadził do małych rękoczynów. Choć to ja jako pierwszy podniosłem na Howarda rękę, a on tylko mnie odepchnął, to przez następne dwa tygodnie w jego domu czekały na mnie kwiaty.

On także mnie kocha, prawda? PRAWDA?!

Matka nie dostrzega podarunków profesora. Nie widzi, jak wracam do domu późno w nocy, ubrany w jej kobiece ciuszki, z makijażem i bukiecikami kwiatów. Jest ciągle pijana lub nieprzytomna. Widzę w jej oczach rozpacz. Sprawdzam jej notes. Nie pojawił się ani jeden wpis. Chcę go zabrać i wkleić tutaj, w Ciebie, te kartki, ale nie mogę. Wolę czekać, aż matka wytrzeźwieje na tyle, aby napisać coś więcej.

Jest jeden plus jej stanu. Gdy Nicolas ją odwiedza, aby wręczyć pieniądze, to ja odbieram moją własną wypłatę. Nie rozumiem tylko, skąd się one wzięły. Nie chodzę do pracy. Nie mam klientów – przecież dostałem nieoficjalny urlop. Podejrzewam, że Nicolas nie dawał matce całych moich zarobków. Gdy go spytałem o to, odpowiedział lakonicznie: ,,Muszę o nią dbać, Andrea”. Tak na mnie mówi od jakiegoś czasu. Używa włoskiego odpowiednika mojego imienia. Nie podoba mi się ono, gdyż słyszę w nim taką jakby... ,,kobiecą nutę”. Gdy wyznałem to Howardowi, ten nawet nie zakpił z mojej głupoty. Zachował powagę, a może nawet stał się ponury.

To właśnie tego dnia, gdy rozmawialiśmy o Nicolasie, pokłóciłem się z Howardem. Teraz, ponad dwa tygodnie po tamtej awanturze, staram się śmiać z naszej mini-bójki.

Właśnie... bijatyki. Zastanawia Cię, mój Przyjacielu, dlaczego przed dzisiejszą datą napisałem ,,szpital”? Tak. Jestem w szpitalu. Sam nie zapomniał o upokorzeniu, jakiego doznał z ręki Howarda. Zemścił się, gdy wczoraj wieczorem wracałem pieszo do domu...

Nie mam siły, aby pisać w Tobie, mój Przyjacielu. Powieki stają się coraz cięższe. Za parę godzin odwiedzi mnie moja klasa. I będę mieć sprawę na policji... Ale opowiem Ci o tym później. Chcę, abyś dokładnie zrozumiał, co zaszło...

Spać. Howard. Tata. Spać. Mariusz. Spać. Tylko tego pragnę. Ciekawe, czy tata by do mnie przyleciał, gdyby się dowiedział o mojej sytuacji?

~~~~~~~~~~~~~~~
Betowała Sarabeth M., która...
nominowała mnie do Libster Awards. Nie czytam blogów i nie mogę nikogo nominować, dlatego chciałabym, żebyście polecili mi jakieś ciekawe opowiadania!

1. Dlaczego założyłaś bloga?
Bo mi kazałaś!

2. Czy zdarzają Ci się chwile, w których pragniesz porzucić swojego bloga?
Nie! Może za krótko pisze.

3. Co Cię ostatnio uszczęśliwiło?
Ta nominacia!

4. Ponownie spytam: w skali od 1 do 10 - jak bardzo mnie uwielbiasz? :3
Betujesz moje opowiadania i wyjadasz śniadania na przerwach. Tak -3 na 10

5. Skąd czerpiesz inspiracje?
Od ciebie.

6. Nawiązując do pytania nr 4: dlaczego mnie uwielbiasz? :P
Nie wiem

7. W jaką postać z moich opowiadań chciałabyś się wcielić?
W Baldura, on jest słodki!

8. Którego bohatera moich opek najbardziej lubisz i dlaczego Lajosa?
Lubię Lokiego i Aleca.

9. Lubisz być nominowana do Libster?
Tak! Nie wiem na czym to polega ale lubię!

10. Wkurwiają Cię te pytania?
nie.

11. Wiesz, że to już ostatnie pytanie, więc musimy powiedzieć ,,pa pa"?
Do jutra!

4. Bez opakowania!

Dziękuję za wszystkie komentarze! Jesteście najlepsi <3



Nie wiem, ile trwało to wszystko. Umiałem jedynie być biernym. Żaden z mężczyzn nie przejmował się moim stanem. Każdy skupiał się wyłącznie na czerpaniu przyjemności moim kosztem. Czułem się podle. Jakbym był szmatą. Albo wytrzymałą, pozbawiony duszy lalką. Workiem na spermę. Niczym.

I w rzeczywistości byłem niczym. Pustą kukłą pozbawioną emocji. Zniknąłem. Moja dusza odeszła daleko.

Oddawałem się swoim przyjemnościom. Myślałem o mojej rodzinie, jak zawsze. Ja, tata i Mariusz w naszym wrocławskim domu. Bez matki. Ale z Howardem.

Jak przez mgłę poczułem mocne uderzenie w pośladki, gdy jeden z moich oprawców postanowił zabawić się grubym, skórzanym pasem. Jęknąłem głośno w penisa innego mężczyzny, przyprawiając go o orgazm. Tak bardzo mnie bolało! Tak bardzo się wstydziłem!

Nagle do pomieszczenia wkroczył kolejny facet. Zacisnąłem powieki i pięści, dzięki czemu kolejni dwaj mężczyźni doszli i naznaczyli mnie swoim nasieniem.

- Długo będziecie go męczyć? - Otworzyłem oczy i spojrzałem na przybysza. Nicolas!

Patrzyłem na dona ostro. Bolało mnie i czułem się upokorzony, ale nie zamierzałem zniżać się do błagania szefa o pomoc.

Nicolas zbliżył się do mnie, patrząc na mnie jakby ze... współczuciem? Litością?

- Jest dobrą dupą - wyjaśnił Stefan, gwałtownie we mnie wchodząc od tyłu. Od razu uderzył w moją prostatę, jednak nie sprawiło mi to żadnej przyjemności. - Zazdrosny? Cycków nie ma, chociaż ciota i kurwa z niego większa, niż z...

Bum.

Nicolas odepchnął ode mnie Stefana tak, że ten uderzył mocno w ścianę. Nie czując niczyich dłoni na pośladkach, natychmiast odsunąłem się od mężczyzn, po czym skryłem się za plecami dona. Złapałem szalik jednego z moich oprawców, wycierając się o delikatną tkaninę.

Byłem tak wdzięczny Nicolasowi. Może i to właśnie Abrams uczynił ze mnie dziwkę, ale pomógł mi.

Wbiłem palce w koszulę mężczyzny.

- Dziękuję - szepnąłem słabo, gdy w pokoju zostaliśmy tylko my dwaj.

- Jesteś cały? - spytał Nicolas, obracając się w miejscu i obejmując mnie. Zachwiałem się. - Odwiozę cię do domu.

Don podniósł z podłogi moją marynarkę, mrucząc pod nosem coś o zakupach. Byłem zupełnie bierny. Bezmyślnie pozwalałem Nicolasowi na wszystko. Grzecznie czekałem, aż mężczyzna ubierze mnie, a następnie zaniesie do samochodu. Nogi miałem jak z waty, a ręce mi się trzęsły, więc szef musiał zapiąć mi pasy.

O dziwo, to właśnie o ojcu pomyślałem. Pamiętałem te chwile, gdy tata mnie zanosił do naszego niebieskiego Audi po długiej wycieczce lub kładł mnie do łóżka po męczącym dniu. Tak. Porównywałem mojego ojca z donem.

Nie zasługiwałem na miano syna, myśląc tak, prawda?

W pewnej chwili zasnąłem. Ocknąłem się w chwili, gdy Nicolas przykrywał moje nagie ciało kołdrą. Znałem ten zapach taniego płynu do płukania tkanin. Rozpoznawałem skrzypienie sprężyn i zapadnięty materac. Poruszyłem się nieśmiało, czując dyskomfort w dolnych częściach ciała.

- Boli... - jęknąłem półświadomie.

Ostatnim, co ujrzałem przed ponownym zaśnięciem, były usta Nicolasa:

- Przepraszam... Dobranoc.

***

Rano zaspałem do szkoły. Obudziłem się chwilę przed południem, gdy promienie słońca agresywnie padały mi na twarz. Leniwie zsunąłem się z łóżka, jak przez mgłę pamiętając wydarzenia z poprzedniego dnia. Hm... Miałem się spotkać z Howardem, tak?

Powoli podszedłem do komody. Wyjąłem z niej bieliznę i już miałem się ubrać, gdy przypomniałem sobie, dlaczego byłem nagi. I czemu aż tak bolało mnie ciało.

Puściłem bokserki i pognałem do łazienki. Rzuciłem się do drzwi, prawie wyrywając je z zawiasów. Doskoczyłem do muszli klozetowej w ostatnim momencie, próbując zwrócić zawartość żołądka. Od poprzedniego dnia nic nie miałem w ustach, zatem wymiotowałem jedynie śmierdzącą mazią.

Oderwałem się od starej, popękanej porcelany i spuściłem wodę. Opuściłem deskę, a następnie wszedłem pod prysznic. Nasunąłem plastikową kotarę, nie chcąc zalać całej łazienki. I tak zbyt wiele razy musiałem walczyć z grzybami.

Z ulgą przyjąłem strumień ciepłej wody na swojej skórze. Zacząłem się szorować, chcąc pozbawić się śladów tamtych mężczyzn...

Zadrżałem, myśląc o poprzedniej nocy. Znów zapragnąłem zwymiotować. Było mi tak źle...

Byłem żałosny. Uwierzyłem, że będzie lepiej. Nastawiłem się na trzech w miarę przyzwoitych klientów... i spotkał mnie nie tyle grupowy seks, co... gwałt.

To był gwałt, prawda? Nie chciałem tego, w dodatku nie do tego Nicolas mnie zmuszał... Ta noc była odrażająca! Oni byli obleśni! Ja byłem żałosny...

Osunąłem się na podłogę, cicho łkając. Byłem niczym... Tamtej nocy pozwoliłem się zupełnie zeszmacić.

Dlaczego to mnie spotykało?! Dlaczego musiałem być kurwą? Nie mogłem urodzić się w jakiejś patologicznej rodzinie, stać się złodziejem i ćpać? Zdecydowanie wolałem taki scenariusz od nagłej utraty bliskich i prostytucji.

Płakałem tak przez parę następnych godzin, dopóki woda nie stała się lodowata, a matka nie zaczęła się przebudzać. Niechętnie opuściłem łazienkę, otulając się starym, spranym ręcznikiem. Wytarłem się do sucha, jednocześnie czesząc włosy. Chciałem zobaczyć Howarda.

Pomyślałem o wzroku mężczyzny, gdy ten ujrzał mnie w kobiecym stroju. Czy bym się odważył...?

Zapragnąłem wzbudzić z Howardzie litość. Współczucie. Nie pożądanie. A może... A może powinienem być szczery?

Spojrzałem na małe lusterko na komodzie. Jeśli tak bardzo lubiłem Howarda... I chciałem z nim stworzyć jakiś związek. Zaczynając na przyjaźni i kończąc na miłości... Albo nigdy nie kończąc. Przyjrzałem się swojemu odbiciu. Szczerze. Ufnie. Zero gier.

Drżącymi rękami chwyciłem maskarę. Zacząłem nakładać tusz na rzęsy. Po chwili nakryłem usta błyszczykiem. Włosy puściłem rozpuszczone tak, aby loki opadły na mój tors i zakryły brak kobiecych piersi.

Obcisła, czerwona koszula matki. Czarna, skórzana kurtka. Przylegające do ciała rurki tej samej barwy. Lakierowane, wysokie szpilki w barwy krwi. Koronkowe, wżynające się w ciało stringi. Oczywiście - tego samego koloru, co buty.

Z tak przygotowanym strojem wróciłem do łazienki. Używając zimnego wciąż strumienia – butla na prąd nagrzewała wodę bardzo powoli – zwilżyłem swoje nogi, pachy i krocze, po czym ostrożnie się ogoliłem, starając się uniknąć skaleczeń. Pojawiła się tylko jedna kropelka krwi – na łydce. Uśmiechnąłem się, czując mój ulubiony ból.

Najgorzej było podczas depilowania podbrzusza. Raz po raz muskałem mojego penisa, pobudzając go. W finale, gdy już się ubrałem i użyłem perfum, miałem w spodniach erekcję.

Wychodząc, zabrałem ze sobą dziennik i pieniądze. Tak bardzo chciałem już wyjść z tego domu i nigdy do niego nie wracać...

Wszedłem do najbliższego autobusu. Usiadłem na śmierdzącym fotelu i zacząłem pisać w moim notesie. Pojazd zatrzymywał się na kolejnych przystankach. W ostateczności elektroniczny zegar obok kierowcy wskazywał późne popołudnie, gdy dojechałem do dzielnicy Howarda.

Wyskoczyłem z autobusu, rozglądając się. Domy były bardzo ładne. Duże i eleganckie. Białe lub pastelowe. Różowawe, zielonkawe, niebieskawe... Każda barwa była jasna i przyjemna. Ciepła.

Podziwiałem niskie, białe płoty. Zza prostych, drewnianych szczebli wyłaniały się zielone krzewy. Za nimi była przystrzyżona, soczysta trawa. Urocze rabatki z przeróżnymi kwiatami – liliami, różami, pelargoniami, hortensjami i tulipanami. Oczywiście było dużo więcej gatunków roślin, jednak nie znałem ich nazw. Niektóre widziałem pierwszy raz w życiu, a inne kojarzyłem wyłącznie z filmów czy pocztówek.

Każdy dom miał na sobie małą, białą tabliczkę z numerem. 30... 28... 26... Tak! 24!

Z szerokim uśmiechem podbiegłem do jednego z pierwszych od strony przystanku autobusowego budynku. Był on jaśniutki, jak pozostałe. Dach był jasnobrązowy, przypominał mi dachówki z mlecznej czekolady, które miał domek złej czarownicy z bajki o Jasiu i Małgosi. Ciekawe, czy Howard zechciałby mnie pożreć?

Pamiętałem jego wzrok, kiedy oglądał mnie w kobiecym stroju. Miałem nadzieję, że mój profesor z chęcią by mnie schrupał.

Sprawnie pokonałem drewnianą ścieżkę prowadzącą od furtki do drzwi wejściowych. Dobrze, że drewno było równe. Umarłbym przed dotarciem do domu, gdyby Howard użył żwirku czy kostki brukowej. Już żałowałem, iż ubrałem szpilki.

Zapukałem do jasnobrązowych drzwi. Ganek wyglądał przeuroczo. Kolorowe kwiatki w małych, drewnianych donicach, piękna ławka. Dom prezentował się tak, jakby jego właścicielką była osiemdziesięcioletnia właścicielka kotów, a nie młody, przystojny nauczyciel historii.

Howard mi otworzył, gdy tylko zapukałem. Uchylił drzwi i warknął:

- Nie, nie jestem zainteresowany.

- Jesteś pewny? - spytałem, wbijając stopę w drzwi profesora i eksponując swoje ciało. Oblizałem się lubieżnie. - Skoro nie, to sobie...

Howard przez chwilę nie odpowiadał. Urwałem, ze zdziwieniem patrząc na nauczyciela, ale ten nie zwracał na to uwagi. Wbijał wzrok w moje odsłonięte kostki. Jego spojrzenie ślizgało się w górę; od nóg w obcisłych, ciemnych spodniach przez krocze z niemałym wybrzuszeniem (moja wina, że ten jaskółek w stringach lubił jakiegoś starego, lalusiowatego profesora?!) aż do wklęsłego brzucha i wyraźnych obojczyków.

Nauczyciel oblizał się.

- Jednak kupuję wszystko, co masz...

- To masz problem... - szepnąłem, wślizgując się do mieszkania. - Ponieważ wszystko, co mam, to jedynie to opakowanie... A tego za dużo nie jest i nie będzie. - I w tym momencie zrzuciłem z siebie kurtkę i rozpiąłem pierwsze guziki koszuli.

- Opakowania nie kupuję. - warknął mężczyzna, zamykając drzwi i podchodząc do mnie szybko.

Dom Howarda, 23.09.2014
17:03

Drogi Pamiętniku. Nawet nie wiesz, jak on potrafi zajebiście całować.



Betowała Sarabeth M.