Homoerotyczne Fantazje

Zbiór opowiadań o tematyce homoerotycznej autorstwa Hexie Niebieskiej

2. Cisza przed burzą

Jebana szkoła w Jackson, 22. 09.2014
08:21

Grom spełnił swoją obietnicę.


Gdy tylko wróciłem do domu, zabrałem się za naukę. Kułem przez ładnych parę godzin. Niektóre daty były proste - przerabiałem je jeszcze w Polsce - jednak zdecydowaną większość dopiero poznałem. Konferencja w Poczdamie? Ha! Ja musiałem wiedzieć wszystko o Churchillu!

Grom musiał mieć tamtej nocy nagły napływ ciepłych uczuć, gdyż po obudzeniu się znalazłem w kieszeni moich wąskich spodni sporą sumkę. Stówka. Piękne, szeleszczące sto dolarów.

Ucieszyłem się na ten gest. Wracając do domu, zahaczyłem o malutką polską restaurację. W Jackson nie miałem co liczyć na zróżnicowaną kuchnię - w każdym razie dotąd nie znalazłem nic oryginalnego - jednak nawet w tym mieście był ślad Polaków.

Była dziewiąta, zatem pracownicy od razu podali mi talerz gorących pierogów ruskich ze śmietaną i przysmażaną cebulką. Nie przepadałem za skwarkami. Brat najczęściej po prostu ugotowane przez babcię pierogi wrzucał na patelnię z cebulką i czekał, aż te zbrązowieją.

Pierwszy kęs sprawił, że odpłynąłem. Znalazłem się w mojej ukochanej ojczyźnie. Znów byłem mieszkańcem Wrocławia, znów byłem turystą w Krakowie, znów byłem stałym gościem w Karkonoszach. Odwiedzałem babcię po lekcjach debilnej historii, uciekałem przed dresami, po znajomości zdobywałem alko w najbliższym monopolowym.

Gdyby mój ojciec i matka nie doprowadzili do kolejnej schizmy wschodniej, wciąż mieszkałbym w Polsce. Niestety, rodzice pokłócili się. Nie słyszałem za wiele - tylko tyle, że ojciec ,,sprowadzał" Mariusza na złą drogę, a matka...

A matka zadawała się z mafią.

Ojciec nakłonił nas, abyśmy wrócili do Stanów. Miał nadzieję, że w ukochanym Jackson uda mu się pogodzić z matką. Nieskutecznie.

Rozwód był głośny i brutalny. Ja sam byłem nim zachwycony. Rodzice robili wszystko, aby mnie przeciągnąć na swoją stronę. Dawali pieniądze, jeździli na wycieczki, chwalili i tulili. W ciągu dwóch miesięcy interesowali się mną bardziej, niż przez ostatnie lata.

Matka zachowała prawa rodzicielskie. Mogła mieć nade mną władzę aż do ukończenia dwudziestego pierwszego roku życia.

Ojciec i Mariusz wrócili do Polski, a ja zostałem z matką w Stanach. Stałem się dziwką, która płacze ze wzruszenia, jedząc głupie pierogi ruskie ze zbyt małą ilością sera.

Tak. Poryczałem się w restauracji, myśląc o mojej rodzinie.

Dokończyłem moją porcję i zapłaciłem, po czym wybiegłem z restauracji, językiem oblizując się ze śmietany i tłuszczu. W domu od razu zamknąłem się w moim pokoju i zabrałem się za naukę.

W mieszkaniu było cicho. Matka spała. Mogłem skupić się na nauce. Oczywiście - do magicznej godziny 20:30, kiedy okazało się, że matka była już na nogach i kazała mi wcześniej iść do pracy. Pieprzyła coś o awansie.

A później to mnie pieprzyli.

Niedziela minęła stosunkowo spokojnie. Po paru godzinach męczenia się z deltą i mową zależną mogłem zasnąć i zebrać siły na historię i spotkanie z Gromem. Dopiero w poniedziałek uświadomiłem sobie, że przez cały weekend nie sięgałem po moje przyjaciółki. Aż miałem ochotę podziękować mojemu klientowi.

Oczywiście, mój ulubiony profesor od razu mnie wziął do odpowiedzi. Pytania nie były łatwe. Najwyraźniej ten drań uznał, że ostrzeżenie mnie upoważniało go do zadawania mi najbardziej skomplikowanych pytań.

W paru miejscach zabłysłem - wiedziałem stosunkowo sporo o Orlętach Lwowskich i oraz o Sikorskim. Wspomniałem nawet o Gibraltarze i ZWZ.

Grom skrytykował mnie i powiedział, że nie byłem już w Polsce. I nakazał mi mówić o Roosevelcie. Ja się pytam; czy to ważne było, że był dwudziestym szóstym, a nie dwudziestym siódmym prezydentem Stanów? To było najważniejsze w historii?

Przepraszam - dla Groma ważne było WSZYSTKO.

Dostałem moją ulubioną ocenę.

Zły jak osa, usiadłem w mojej ławce i zacząłem w Tobie pisać, mój przyjacielu...

- Andrew, mógłbyś się skupić na lekcji? Nie widzę, abyś był alfą i omegą, zatem zamknij ten zeszyt i słuchaj mnie albo odwiedź dyrektorkę. - Zimny głos Groma sprawił, że podniosłem raptownie głowę

Spojrzałem na profesora. Podobał mi się, i to bardzo. Chciałbym móc z nim spędzić poprzedni weekend. 

- Przepraszam, panie profesorze... - wymruczałem cicho, autentycznie zawstydzony. - To już się więcej nie powtórzy.

- Mam nadzieję, młodzieńcze. - Nauczyciel podniósł głos, gromiąc wzrokiem całą klasę. - Należy słuchać ludzi. Nie dlatego, że jestem waszym nauczycielem. Nie dlatego, że tego oczekują po was rodzice. Tego powinniście wymagać właśnie WY! Wy powinniście wymagać od siebie kultury. Jej brak zniża was do poziomu nieinteligentnych, prostych ludzi. Obdzieracie się z godności!

To było jedno z przemówień Groma. Profesor często wygłaszał takie mowy. Mówił donośnie, a ja i moi znajomi wręcz pragnęliśmy paść mu do stóp i błagać o przebaczenie. Nauczyciel uczył nas życia.

A mnie aż za bardzo.

- Andrew ma zostać po lekcji! - zagrzmiał mężczyzna, wracając na przód klasy. Uniósł rękę i wskazał jednego z wiszących na prawej ścianie prezydentów. - Ten mężczyzna wiedział, czym była kultura i godność osobista.

Zmrużyłem oczy, próbując dostrzec mężczyznę na portrecie. Powinienem iść do okulisty.

- Szesnasty prezydent Stanów Zjednoczonych! - ogłosił Grom, przechadzając się po sali. Całym ciałem pokazywał, jak doskonale się czuł. Widziałem, że uczenie innych - czy też: prześladowanie i poniżanie - sprawiało mu radość. - Walczył o to, aby nasze społeczeństwo nie było upośledzone, aby każdy z nas był wolnym człowiekiem. Co on ma wspólnego z naszym tematem, co? Czemu mówię o nim, a nie o zakończeniu drugiej wojny światowej?

- Ponieważ walczył o prawa niewolników? - szepnąłem niepewnie. - Pragnął uwolnienia czarnoskórych - czyli stałby po przeciwnej stronie barykady niż Hitler?

Grom uśmiechnął się nieznacznie, słysząc mnie. Moje serce zabiło mocniej, a niedawna ocena poszła w niepamięć.

Przez resztę lekcji cudownie się bawiłem. To nie była zwykła lekcja; to były cudowne minuty rozmowy z Gromem.

Gdy tylko zabrzmiał dzwonek, wraz z mężczyzną skierowaliśmy się do jego gabinetu. To mi się podobało: Grom miał i własną klasę, i prywatne pomieszczenie.

Nauczyciel włączył czajnik, po czym wskazał mi kanapę. Usiadłem na niej, rozglądając się po pokoju.

Podobnie jak klasa, gabinet był pomalowany na wesoły, żółty kolor. Meble były wąskie i ciemne, a podłoga drewniana. Na ścianach widniały małe zdjęcia w ramkach. Zdumiony, wstałem, widząc na jednej z fotografii Groma na moim ukochanym Rynku.

- Byłeś w Polsce? - spytałem, rozpoznając moją ukochaną, wrocławską fontannę. - Nie wiedziałem, że...

- W szkole nie zwracaj się do mnie tak oficjalnie, Andrew. - warknął Grom, podchodząc do mnie. Jakby przecząc swoim słowom, objął mnie w pasie. Zamruczałem cicho, chociaż wciąż bolało mnie ciało po piątkowym spotkaniu z III C. - Moja babcia była Polką. Urszula. Zupełnie jak Orszula Kochanowska, prawda?

- To wyjaśnia, jakim cudem tak dobrze wypowiadasz polskie imiona i nazwiska, panie profesorze. - zauważyłem.

- Wezmę to jako pochwałę. - zakpił mężczyzna, dotykając mojego krocza. - Nie jesteś na mnie zły za tę jedynkę? Nie powinienem cię faworyzować, a ty ciągle odbiegałeś od tematu.

Wzruszyłem ramionami, obracając się na pięcie w objęciach mężczyzny. Musnąłem jego usta. On mnie tak podniecał...! Był dużo lepszy od moich przyjaciółek...

- Przepraszam...

- To jednak sprawiło, że wpadłem na doskonały pomysł. - oznajmił Grom. - Wkrótce będzie 11. listopada. Co powiesz na to, aby przybliżyć klasie historię twojego kraju? Zrobisz całogodzinną prezentację.

- Będzie za to ocena? - spytałem, ocierając się nieświadomie o krocze mężczyzny. Wzdrygnąłem się, czując na ciele jego erekcję.

- Będzie. - warknął Grom, po czym brutalnie mnie pocałował. Ugryzł moją wargę do krwi. I, niech mnie diabli, podobało mi się to. - Za lodzika dam ci nawet trójkę w formie poprawy tamtej odpowiedzi...

- Ustne to ustne. - zaśmiałem się, kucając. To było dziwne. Może nawet chore i złe. Ale mnie nie brzydziło.

Ile razy ssałem innym facetom? Setki razy? Nie umiałem tego zliczyć... A Grom był naprawdę wyjątkowym facetem...

- Masz do mnie jutro przyjść. Porozmawiamy o twojej prezentacji. Pomogę ci przy niej.

Skinąłem głową. Nie słuchałem go. Zanotowałem w pamięci wyłącznie adres zamieszkania mężczyzny, po czym skupiłem się na czymś dużo ważniejszym... i większym.

To naprawdę mnie nie brzydziło. Podobało mi się to, jak obejmowałem prącie Groma wargami. Jak je ssałem i lizałem. Zahaczałem zębami. To... to było naprawdę przyjemne. Nie napawało mnie wstrętem do samego siebie.

Kontakt fizyczny z profesorem był dla mnie miły. Dodatkowym atutem był fakt, że nauczyciel by mnie raczej nie pobił w trakcie... Taką przynajmniej miałem nadzieję.

Spełnienie przyszło szybko. Wszystko grzecznie przełknąłem, nie mając nawet najmniejszych odruchów wymiotnych. Grom nagrodził mnie delikatnym głaskaniem mojej głowy. Podobało mi się to, jak mężczyzna wplatał palce w moje włosy i masował skórę. Wręcz zamruczałem z przyjemności.


Ale prawdziwa nagroda miała dopiero nadejść.

- Skoro jesteśmy ze sobą tak blisko, to może przejdziemy na ,,ty"? - zaproponował Grom, gdy wstałem z klęczek.

Zdziwiony, patrzyłem na profesora tak, jakby mi oznajmił, że fantazjuje o różowych kozach w lateksie. Nic nie powiedziałem, gdyż Grom akurat wycierał moje usta.

- Gdy będziemy spotykać się prywatnie, możesz nazywać mnie po prostu ,,Howard". - Grom uśmiechnął się do mnie, po czym musnął moje wargi. - Co nie zmienia faktu, że masz się uczyć.

- Ja, natürlich! - zawołałem entuzjastycznie, uśmiechając się jak kretyn.

Grom - HOWARD - zaśmiał się pod nosem. Wyglądał tak seksownie...

- Nie wiedziałem, że znasz aż tyle języków, Andrew...

- Angielski i polski są dla mnie niezbędne - wyjaśniłem - a niemiecki i francuski traktuję jako porządne dodatki.

- To dobrze. - skwitował Howard, odwracając się ode mnie. Sięgnął do swojej torby, po czym wyjął z niej jakieś zawiniątko. Rzucił mi pakunek. - Smacznego.

Resztę przerwy spędziliśmy, jedząc bułki. Z bratem nazwaliśmy takowe ,,kolorowymi kanapkami" przez składniki: różową wędlinę, żółte masło, białe jajka i ser, pomarańczowe żółtka, zieloną sałatę i czerwonawe rzodkiewki.

Rozmawialiśmy. Howard zaproponował mi, że podwiezie mnie do domu. Miałem wrażenie, że pokocham moją pracę za to, jak dzięki niej między mną a nauczycielem zaczęło robić się bardzo przyjemnie. Grom mógł być dla mnie jak ojciec lub najlepszy przyjaciel. Ale ja go wolałem w innej roli.

Po dzwonku wróciłem do klasy historycznej. Zgodnie ze słowami Groma, nie było angielskiego. Moi znajomi zostali porozsyłani po różnych klasach. Ja zostałem w sali Howarda. Nauczyciel wpuścił do swego królestwa uczniów z III C. Wzdrygnąłem się, gdy miejsce przede mną zajęli Sam i Jack.

Skuliłem się w sobie, gdy na ,,dzień dobry" usłyszałem ,,siemka, cioto". Sam uniósł atlas historyczny w twardej oprawie. Zanim mnie uderzył, zerwałem się z krzesła i z całej siły rąbnąłem mojego prześladowcę w ramię. Sam wrzasnął wściekle.

- Panowie, nie po to studiowałem przez wiele lat, aby uczyć przedszkolaków! - Solidne ryknięcie i przyzwoite pierdolnięcie dziennikiem o biurko w wykonaniu Howarda sprawiło, że wraz z Samem potulnie usiedliśmy. Pierdolnięcie dziennikiem, a nie biurko Groma. Ja naprawdę byłem humanistą? - Pan Johnson podejdzie do mnie.

Sam wstał, po czym usiadł na nie-elektrycznym krześle. Grom zajął miejsce naprzeciwko. Pochyliłem głowę, chcąc ukryć tryumfalny uśmieszek, kiedy zaczęło się przesłuchanie. Howard wyrzucał z siebie pytania jak karabin maszynowy, a coraz bardziej spocony Johnson próbował cokolwiek powiedzieć.

- Ślę ci wyrazy mojej najgłębszej miłości. - zakpił Howard, a następnie spojrzał na mnie. - Ciebie, Milkiewitz, również bym z chęcią przepytał, ale nie mam prawa robić tego na innej lekcji, niż naszej.

Howard wyglądał na autentycznie zasmuconego. Westchnął teatralnie, po czym zaczął prowadzić lekcję. Mówił o Locarno. Dziwiłem się. Nie pojmowałem, jaki był w tej szkole system nauczania. Mój brat w trzeciej klasie miał historię Europy. Uczył się o renesansie i baroku - tym samym, czym zajmowali się polscy gimnazjaliści.

Lekcja minęła spokojnie. Pisałem w dzienniku, a Howard edukował klasę. Zapowiedział sprawdzian, patrząc na mnie. Acha. Czyli moją klasę też miał spotkać ten ,,zaszczyt"?

Reszta dnia minęła spokojnie. Matematyka, biologia, zajęcia ze sztuki... O przed piętnastą spotkałem się z Gromem przy jego samochodzie, abyśmy razem wrócili. Nie widziałem jednak pierwszych grzmotów burzy, której ciężkie chmury pragnęły zmiażdżyć moje życie.



Podoba się wam rozdziaał? :3 Miłego weekendu :3

9 komentarzy:

  1. Fajnie, ale czemu nie mogę, wcisnąć super proszę dla mnie poszerzyć tzw. reakcje:-)

    OdpowiedzUsuń
  2. Te rozdziały czyta mi się tak szybko, że hoho! W tym rozdziale mam szczególnie kilka ulubionych tekstów! :D
    Ta jego matka... tego się nie da skomentować, a jak już to ze sporą cenzurą. Ojciec? No cóż, najwyraźniej myśli, że u synka wszytko dobrze... bo inaczej raczej by pomógł, nie?
    Zdziwiło mnie, że zgodził się na tą „przysługę” za trójkę, ale cóż... u niego to faktycznie jest codziennością. Grom jest naprawdę niepewną osobą, niby go wykorzystuje... ale jednak pomaga. Niby jest wredny... ale bywa też miły. Ciekawy charakter.
    Czyżby zapowiadało się na niezłą zawieruchę? No no. Czekam na następny! :)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Ojciec od razu by się pojawił, gdyby tylko wiedział, co się dzieje z jego synem... Z rodziną Andrew będzie jeszcze sporo chwil.
      An nie zgodził się na przysługę za ocenę - to był z ich strony taki żart. An stara się mieć dystans do siebie :/
      Grom... on właśnie taki musi być :3
      Następny będzie kiedyś-tam :3

      Usuń
  3. Kurdełe zajebiste to jest :v jak ja daaaawno nie czytałam homoopka na poziomie. Radujesz moje serduszko. Mignęło mi tylko "zabłysłem" - nie powinno być aby "zabłysnąłem"?
    Ten Grom... Ja nie wiem, ale on mi się nie podoba. W sensie nie że źle wykreowany czy coś (chociaż momentami zmienia mu się nastrój jak babie xD) tylko... no nie wiem po prostu coś mi tu śmierdzi xd nie zdziwilabym się jakby zaciągnął Andrew do siebie i zrobił z niego zabawkę dla sekty kultystów-pederastów, której by przewodził... No xD coś w ten deseń w każdym razie xD
    Czekam na next i życzę dużo weny. Ostatnio wszyscy mają z nią problem... ;/

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Cieszę się, że aż tak Ci się podoba! :3 Co do ,,zabłysłem" - nie byłam pewna, która forma jest poprawna :/ A może obie są dobre?
      Howard musi być zmienny i tajemniczy... To mi chyba wychodzi :3 Jako nauczyciel jest stanowczy i surowy - prywatnie to pomoże Andrew, to coś... :3 I ma parę sekretów!
      Ja wenę mam ciągle (może dlatego, że moja przyjaciółka od jesieni też ciągle pisze bloga i mnie oleewa). Next będzie może za tydzień :3

      Usuń
    2. Zazdro T.T ja już z pół roku się męczę T.T

      Usuń
    3. Ja tam zawsze coś bazgrałam w zeszycie, a kumpela pisała całe opowieści... Czytałam je, jak je zaczęła publikować... I też zaczęłam pisać na bloga :D Ona mnie ciągle pogania: ,,Ejj, zamknij się, nie gadaj na lekcji! Pisz rozdział" :3

      Usuń